piątek, 18 maja 2012

Przyjemność obdarowywania

Wspaniale jest otrzymywać upominki, ale nie mniej cieszy obdarowywanie. Z wielką przyjemnością dłubałam obrazek dla pewnej małej dziewuszki, pozostaje mi mieć nadzieję, że rodzice ucieszą się z takiej niespodzianki.


Bardzo  miło haftuje się metryczki, to taki wdzięczny temat. Rok temu dłubałam już ten sam wzór dla mojej pierwszej wnuczki.


Pozostając w dzieciaczkowym nastroju pozdrawiam ciepło w tę zimną majową noc.

sobota, 12 maja 2012

Połowa ćwiartki za mną

To nie tak, że nie wyszywam, trochę dłubię, choć bardziej wiosna mnie pochłonęła. Sadzenie, koszenie itp. Nad wszystkim zaś unosi się zniewalający zapach bzu.


Wygrzane w słońcu, skropione poranną rosą, bajeczne. Tak było do dzisiaj, teraz ziąb wdarł się i chyba na trochę pozostanie. Będzie można wyszywać, to  ta dobra strona złej pogody. Może wtedy ktoś wpadnie na małą czarną? Zapraszam.

W tym momencie czas na małe podsumowanie. Mam za sobą 1/8 obrazu i na razie zawiesiłam kontynuację. Musiałam zająć się dłubaniem małego upominku i odsunąć na bok projekt długoterminowy, że nie wspomnę o nieskończonych robótkach, które aż się proszą o wykończenie. Prezencik jeszcze pokażę następnym razem. Teraz prezentuję pierwszą wróżkę z zaczarowanego lasu. Inne dołączą później.




poniedziałek, 7 maja 2012

Małe Verdun - rekonstrukcja historyczna z 6 maja 2012r

Po dłuuugiej przerwie wracam w klimatach historycznych. Przerwę wymusiło samo życie. Teraz z wiosną wracam na stare tory, w tym na blog. Początek maja minął szybko i pogodnie, trochę relaksu, trochę prac w ogrodzie. Na zakończenie majówki wybraliśmy się do Sękowej na rekonstrukcję Bitwy pod Gorlicami z 1915 roku. W deszczu, przemoknięci, ale z zainteresowaniem oglądaliśmy pokaz historyczny. 
Zamiast się rozpisywać polecam kilka migawek z niedzielnego mokrego popołudnia





Więcej tutaj.
Oczywiście nie mogę konkurować z profesjonalnymi fotografami. Ciekawsze fotki można oglądać np tutaj. Kolejna relacja. Zainteresowanych zachęcam do poczytania o Małym Verdun. Ciekawe informacje znalazłam też na tej stronie. Poczciwa wikipedia też warta jest uwagi. Myślę, że obecność kilku stacji telewizyjnych też zaowocuje materiałem filmowym do pooglądania. Nikt mi nie powie, że niedziela w centrach handlowych jest ciekawsza niż taka, nieprawdaż?
Pozdrawiam wiosennie obiecując wkrótce nieco robótkowych wieści.

sobota, 10 marca 2012

Zajączki Wielkanocne.

Żmudne jest krzyżykowanie i mozolnie idzie obrazek. Można się samemu zdołować jak się robótka ślimaczy, tym bardziej, że czasu zabiera co nie miara. 
Wiosna idzie, czas na zmianę klimatów. Poszperałam po sieci, znalazłam przepis na zajączka. Skorzystałam, dziękuję autorce.
I oto one

A w krzyżykach nikłe postępy
Pozdrawiam już prawie wiosennie

niedziela, 26 lutego 2012

Techniki mieszanej ciąg dalszy

Wpadłam na momencik. Nadal walczę z nocnymi wróżkami. Niby parkuję nici, choć nie do końca tak jak trzeba. Posuwam się etapami, trochę parkując, trochę robiąc wycieczki wybranym kolorem. Technika poszła na bok. Bardziej mnie ciągnie do odsłaniania kolejnych postaci na obrazku. Ale to jak przebieranie maku i piasku. Okropnie mozolne. I w dodatku wiosna idzie, nie będzie czasu na przesiadywanie w niciach. 
Pozdrawiam wiosennie w baśniowych klimatach.

czwartek, 16 lutego 2012

Wariacje na temat xxxx

Natura ciągnie wilka do lasu. Miałam zamiar grzecznie haftować po nowemu obrazeczek, ale jakiś szept wewnętrzny wyprowadził mnie nieco na manowce. Na początku grzecznie dziubałam rząd za rzędem, z czasem jednak zaczęłam robić wycieczki niektórymi kolorami. Dawniej przeważnie krzyżykowałam plamami w jakimś obszarze i teraz gdy mam damy kolor w ręce, to nie mogę się oprzeć i odstawić go, aby czekał do następnego rzędu, tylko wrzucam sobie kawałek plamki . Wychodzi na to, że hafcę stylem mieszanym, czasem wyrównuję do pełnych rzędów i parkuję, a czasem rozlewam kolory na boki niczym kleksy. W sumie parkowanie jest niezłe, jednak niezbędne do tego jest krosno, dopiero wtedy będzie to miało ręce i nogi. Na tamborku jest za dużo zamieszania, nici, które czekają nie mają miejsca na spokojne zwisanie,  przez to motają się i plączą u mnie na kolanach. 
Robótki przybywa mi niemrawo, bo musiałam choróbsko nieco przepędzić. Drobny postęp jednak jest.
Pozdrawiam ciepło zasypana po uszy.








czwartek, 2 lutego 2012

Parkowanie nitek w hafcie...

...czyli nie taki diabeł straszny.
No wiem, miałam kończyć wszystkie pozaczynane projekty, ale na forum robótkowym moją uwagę przykuł temat o parkowaniu w hafcie. Już kiedyś czytałam o tym, są osoby, które bardzo sobie chwalą ten sposób pracy. Gdy tak buszowałam po necie nabierałam ochoty spróbować i ja. Materiałów do haftu mam mały zapasik, w projekcie czekał obrazek niemały i bogaty w kolorki, pomyślałam, że będzie w sam raz do eksperymentów. Przebrnęłam więc żmudne przygotowania, tkaninę wybrałam, nici posegregowałam, na szybko kawałek schematu druknęłam i do dzieła. Ma powstać taki baśniowy widoczek.
Do dziergania mam całą płaszczyznę, kolorki wymieszane, będzie w sam raz na naukę nowej dla mnie metody. Do tej pory krzyżykowałam plamami, stopniowo dodając kolejne kolory. Przy parkowaniu będzie mi przybywało niczym przy tkaniu, linijka po linijce. Nie mam krosna, więc odpada robienie całych rzędów przez szerokość, będę sobie dziergać kolumnami przesuwając się od góry do dołu.


Jak na początki, nie jest źle. Nie mam złych odczuć i uczę się. Jak na samouka przystało, poczytałam, pooglądałam, pomyślałam jak to ogarnąć, no i dłubię. Osoby parkujące nawlekają za każdym razem nić, ja postanowiłam zostawiać sobie igłę na mulinie, tym bardziej, że będę robić kolumnami. Postaram się dzielić swoimi spostrzeżeniami w miarę postępów. Opiszę też bardziej szczegółowo sposób pracy.
Pozdrawiam ciepło w ten niezwykle mroźny czas i do zobaczenia wkrótce.

środa, 1 lutego 2012

Nie samym haftem człowiek żyje

Dokładnie jak w tytule. Po wielu latach przerwy zdarzają mi się ostatnio krótkie romanse z drutami. Muszę przyznać, że mają jedną przewagę nad haftem, efekty przychodzą szybko. A, że zima sroga i trzeba się szczelnie opatulić, to dziergam małe co nieco na szyję dziecięcia (ups, to już kobieta).

W rzeczywistości nie daje tak po oczach, całkiem przyjemna czerwień. Szkoda, że dawniej nie fotografowałam swoich swetrów, bo odeszły w niepamięć, a trochę ich powstało. Ostatnio znów mnie ciągnie do dzianin, trzeba odkurzyć druty i do dzieła.
Żeby nie było, że nic igłą nie ruszyłam, to na dowód fotka. Ociupinkę ruszyłam, zielone pędy snują się leniwie.
Pozdrawiam ciepło w ten niezwykle mroźny wieczór i odpływam w pielesze rozgryzać problem parkowania nici w hafcie. Jak coś nadgryzę zagadnienie, podzielę się wnioskami.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Przyjaciół mieć piękna rzecz

Ubiegły rok był dla nas jubileuszowym, minęło 25 lat naszego małżeństwa. Mamy takie małe zaprzyjaźnione grono, pięć par. Znamy się od wielu lat, świętowaliśmy nasze śluby, potem gdy rodziny nam się powiększały, widywaliśmy się rzadziej, sprawy domowe, wychowywanie dzieci nie pozwalały na bogate życie towarzyskie. Tak wszystkim minęło ćwierć wieku w małżeństwach. I znów jak przed laty było pięć wesel, tyle, że srebrnych. Nasze było ostatnie. Mamy co świętować, przeszliśmy przez te lata w niezmienionym składzie, doczekaliśmy się zdrowych i mądrych dzieci. Przyjaciół mieć piękna rzecz. Wzruszyłam się, bo dostaliśmy upominek własnoręcznie wykonany przez jedną z koleżanek. Przywykłam sama sobie robić takie różności, a tu proszę taka miła niespodzianka.


I ja dłubałam takie okazjonalne



Pozdrawiam zimowo i refleksyjnie.

niedziela, 22 stycznia 2012

Też jestem babcią :)

Życie to wędrówka przez kolejne stopnie wtajemniczenia. Wiele z nich już za mną, ale babcią jestem pierwszy raz. Takie małe szczęście. Super sprawa, wysiłek i odpowiedzialność rodziców a dziadkowie mają czystą radość kochania. Przedstawiam najmłodszą przedstawicielkę rodziny.


Pozdrawiam wszystkie szczęśliwe babcie i dziadków.

środa, 18 stycznia 2012

"Ja jeszcze z wiosną się rozkręcę..."

Jak w nagłówku - taką mam nadzieję. 
Z powodu chronicznego braku czasu daaawno się tutaj nie pokazywałam, spieszę więc znak życia jakiś dać. Wszystkim bez wyjątku na samym początku 2012 roku życzę:

"Panie, ofiaruj każdemu z nas,
 czego mu w życiu brak:
 Mędrcowi darować głowę racz,
 tchórzowi dać konia chciej.
 Sypnij grosza szczęściarzom
 i mnie w opiece swej miej."

Jako, że jeszcze choinka stoi, czuję się rozgrzeszona dłubiąc w tematyce świątecznej. Haft zarzucony ciężko jest reanimować, więc pomalutku czołgam się do szczęśliwego zakończenia.


Pozostała sama drobna dłubanina, może jakoś to zmęczę. Na oprawę poczeka jednak na lepsze czasy (finansowe), koncepcja jest, niestety kosztowna, przydałaby się jakaś wygrana na loterii :).
Pozdrawiając zimowym widokiem z okna wszystkich zamotanych w nici miłośników robótek spadam do swojej.