niedziela, 26 lutego 2012

Techniki mieszanej ciąg dalszy

Wpadłam na momencik. Nadal walczę z nocnymi wróżkami. Niby parkuję nici, choć nie do końca tak jak trzeba. Posuwam się etapami, trochę parkując, trochę robiąc wycieczki wybranym kolorem. Technika poszła na bok. Bardziej mnie ciągnie do odsłaniania kolejnych postaci na obrazku. Ale to jak przebieranie maku i piasku. Okropnie mozolne. I w dodatku wiosna idzie, nie będzie czasu na przesiadywanie w niciach. 
Pozdrawiam wiosennie w baśniowych klimatach.

czwartek, 16 lutego 2012

Wariacje na temat xxxx

Natura ciągnie wilka do lasu. Miałam zamiar grzecznie haftować po nowemu obrazeczek, ale jakiś szept wewnętrzny wyprowadził mnie nieco na manowce. Na początku grzecznie dziubałam rząd za rzędem, z czasem jednak zaczęłam robić wycieczki niektórymi kolorami. Dawniej przeważnie krzyżykowałam plamami w jakimś obszarze i teraz gdy mam damy kolor w ręce, to nie mogę się oprzeć i odstawić go, aby czekał do następnego rzędu, tylko wrzucam sobie kawałek plamki . Wychodzi na to, że hafcę stylem mieszanym, czasem wyrównuję do pełnych rzędów i parkuję, a czasem rozlewam kolory na boki niczym kleksy. W sumie parkowanie jest niezłe, jednak niezbędne do tego jest krosno, dopiero wtedy będzie to miało ręce i nogi. Na tamborku jest za dużo zamieszania, nici, które czekają nie mają miejsca na spokojne zwisanie,  przez to motają się i plączą u mnie na kolanach. 
Robótki przybywa mi niemrawo, bo musiałam choróbsko nieco przepędzić. Drobny postęp jednak jest.
Pozdrawiam ciepło zasypana po uszy.








czwartek, 2 lutego 2012

Parkowanie nitek w hafcie...

...czyli nie taki diabeł straszny.
No wiem, miałam kończyć wszystkie pozaczynane projekty, ale na forum robótkowym moją uwagę przykuł temat o parkowaniu w hafcie. Już kiedyś czytałam o tym, są osoby, które bardzo sobie chwalą ten sposób pracy. Gdy tak buszowałam po necie nabierałam ochoty spróbować i ja. Materiałów do haftu mam mały zapasik, w projekcie czekał obrazek niemały i bogaty w kolorki, pomyślałam, że będzie w sam raz do eksperymentów. Przebrnęłam więc żmudne przygotowania, tkaninę wybrałam, nici posegregowałam, na szybko kawałek schematu druknęłam i do dzieła. Ma powstać taki baśniowy widoczek.
Do dziergania mam całą płaszczyznę, kolorki wymieszane, będzie w sam raz na naukę nowej dla mnie metody. Do tej pory krzyżykowałam plamami, stopniowo dodając kolejne kolory. Przy parkowaniu będzie mi przybywało niczym przy tkaniu, linijka po linijce. Nie mam krosna, więc odpada robienie całych rzędów przez szerokość, będę sobie dziergać kolumnami przesuwając się od góry do dołu.


Jak na początki, nie jest źle. Nie mam złych odczuć i uczę się. Jak na samouka przystało, poczytałam, pooglądałam, pomyślałam jak to ogarnąć, no i dłubię. Osoby parkujące nawlekają za każdym razem nić, ja postanowiłam zostawiać sobie igłę na mulinie, tym bardziej, że będę robić kolumnami. Postaram się dzielić swoimi spostrzeżeniami w miarę postępów. Opiszę też bardziej szczegółowo sposób pracy.
Pozdrawiam ciepło w ten niezwykle mroźny czas i do zobaczenia wkrótce.

środa, 1 lutego 2012

Nie samym haftem człowiek żyje

Dokładnie jak w tytule. Po wielu latach przerwy zdarzają mi się ostatnio krótkie romanse z drutami. Muszę przyznać, że mają jedną przewagę nad haftem, efekty przychodzą szybko. A, że zima sroga i trzeba się szczelnie opatulić, to dziergam małe co nieco na szyję dziecięcia (ups, to już kobieta).

W rzeczywistości nie daje tak po oczach, całkiem przyjemna czerwień. Szkoda, że dawniej nie fotografowałam swoich swetrów, bo odeszły w niepamięć, a trochę ich powstało. Ostatnio znów mnie ciągnie do dzianin, trzeba odkurzyć druty i do dzieła.
Żeby nie było, że nic igłą nie ruszyłam, to na dowód fotka. Ociupinkę ruszyłam, zielone pędy snują się leniwie.
Pozdrawiam ciepło w ten niezwykle mroźny wieczór i odpływam w pielesze rozgryzać problem parkowania nici w hafcie. Jak coś nadgryzę zagadnienie, podzielę się wnioskami.