wtorek, 15 stycznia 2013

I obiecuję poprawę...

Postanowienia Noworoczne to nie moja bajka, nigdy ich nie robiłam i nie planuję,ale jedna sprawa aż się prosi o realizację. Muszę odkurzyć tego bloga. Zawisł smutny w próżni i cicho siedzi. No to rozruszam go troszeczkę. Regularne wpisy mobilizują do systematycznej pracy, robótek przybywa, jednym słowem same korzyści. Czasu już nie cofnę, ale w skrócie wrzucę kilka rzeczy z ubiegłego roku.
Wiosną przyleciały motyle, Spróbowałam haftu muliną lnianą, trochę szorstka, jednak ma i ona swój urok. Pozostało uszyć zawieszkę żeby nie leżała smętnie w koszyku.
Szczęśliwie jeden stary projekt doczekał się zakończenia, teraz cieszy oko obdarowanych, co w równym stopniu cieszy i mnie.
Skoro obdarowywanie jest takie przyjemne, wydłubałam następny upominek, ten jednak jeszcze nie wyjechał na nowe miejsce - czeka na sposobność.
Następny staroć doczekał się ukończenia. Sympatyczne ptaszki zawitały na karmniku. Brak im tylko należytej oprawy, to jednak poczeka na przyjazne finanse.
Jeśli mowa o starociach, to jeszcze jeden projekt znalazł szczęśliwe zakończenie. Po tym jak zobaczyłam u Gochy cudowne haftowane ozdoby choinkowe, zapałałam nieodpartą chęcią posiadania takichże na swojej choince. Wyglądają niewinnie, a okazały się niezwykle pracochłonne. Dlatego też powstawały baaardzo długo (po części z powodu lenistwa). Za to teraz co roku będą cieszyć ludzkie oko na świątecznym drzewku.
 Nie należę do osób systematycznych, dlatego bywa, że zaczynam haft, który potem leżakuje czekając na recydywę. Ja zaś rzucam się na kolejną robótkę, która wpadnie mi bardziej w oko. Tak też było jesienią. Wydłubałam do domu kolejną choinkę, jak na razie niewiadomego zastosowania, bo sama nie wiem co z nią zrobić, poduszkę serwetę czy może...?. Poczekam, może pomysł sam się zjawi.

Pozostając w klimatach świątecznych, muszę się przyznać: zauroczył mnie niespodziewanie pewien starszy Pan. Pozostając pod jego urokiem dłubałam zawzięcie ten portrecik. On też poczeka na swoją kolej, gdy portfel pozwoli na wizytę u ramiarza.
Na tym pewnie zamknę sezon świąteczny pozostawiając niedokończone projekty bożonarodzeniowe na kolejne święta.
Na zakończenie przedstawiam Wam jeszcze moją haftowaną choinkę, która co roku zajmuje poczesne miejsce, wiosną ustępując haftowanemu jajku.

Haftowanie sprawia mi ogromną przyjemność, choć to największy pożeracz czasu jaki znam, ale na hafcie świat się nie kończy.
Nie obce mi są również druty czy szydełko. O tym jednak następnym razem.

Wszystkim zaglądającym życzę na nadchodzący rok przede wszystkim dużo zdrowia, bo to najważniejsze, o czym przekonał mnie rok miniony.

Wszystkiemu przysłuchiwał się, przycupnąwszy sobie z boczku nasz domowy zimowy ptaszek.