Natura ciągnie wilka do lasu. Miałam zamiar grzecznie haftować po nowemu obrazeczek, ale jakiś szept wewnętrzny wyprowadził mnie nieco na manowce. Na początku grzecznie dziubałam rząd za rzędem, z czasem jednak zaczęłam robić wycieczki niektórymi kolorami. Dawniej przeważnie krzyżykowałam plamami w jakimś obszarze i teraz gdy mam damy kolor w ręce, to nie mogę się oprzeć i odstawić go, aby czekał do następnego rzędu, tylko wrzucam sobie kawałek plamki . Wychodzi na to, że hafcę stylem mieszanym, czasem wyrównuję do pełnych rzędów i parkuję, a czasem rozlewam kolory na boki niczym kleksy. W sumie parkowanie jest niezłe, jednak niezbędne do tego jest krosno, dopiero wtedy będzie to miało ręce i nogi. Na tamborku jest za dużo zamieszania, nici, które czekają nie mają miejsca na spokojne zwisanie, przez to motają się i plączą u mnie na kolanach.
Robótki przybywa mi niemrawo, bo musiałam choróbsko nieco przepędzić. Drobny postęp jednak jest.
Pozdrawiam ciepło zasypana po uszy.
Super :) Obraz będzie piękny :)
OdpowiedzUsuńnajwazniejsze,ze przybywa...faktycznie przy krosnie mialabys wiecej miejsca na parkowanie...
OdpowiedzUsuń